Miałam napisać dziś recenzję, ale coś mi nie idzie. Pomyślałam więc o zmianie muzyki. Jeśli komuś nie pasuje to niech od razu niech pisze, ponieważ nie wiem jakie rodzaje muzyki lubicie, a ostatnio ja mam straszną ochotę na klasykę, ponieważ po wczorajszym koncercie w Filharmonii poczułam, że to jest to co kocham, że właśnie ta muzyka jest częścią mnie i że właściwie jestem wniebowzięta faktem, iż udało mi się dalej kontynuować naukę w szkole muzycznej.
Teraz dopiero do mnie dochodzi, że tak wiele zrobili dla mnie nauczyciele w byłej szkole muzycznej, a najbardziej wdzięczna jestem pani z głównego instrumentu tj. fortepianu, ponieważ to właśnie ona, gdy nie chciało mi się ćwiczyć, grałam najgorzej jak się da, kiedy już straciłam na wszystko ochotę, to właśnie ona dalej ze mną siedziała i próbowała mnie czegoś nauczyć. Jestem wdzięczna także rodzicom, bo oni mnie wspierali i robili co w ich mocy, abym nie zaprzepaściła takiego hmm talentu(?) i możliwości na przyszłość.
Teraz do mnie dociera, że nie mogłabym bez tego żyć, bo to część mnie, to jest coś co sprawia mi przyjemność. Ten moment kiedy siedzisz przy fortepianie, powoli dotykasz klawiszy i zaczynasz wydobywać dźwięk. Nigdy nie sądziłam, że to sprawia mi taką przyjemność. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, lecz teraz wreszcie do tego doszłam i cieszę się, że pomimo dwuletniej przerwy wróciłam i od pół roku znowu cieszę się możliwością rozwijania daru, który otrzymałam. Bo w końcu talenty są po to by je rozwijać.
Mam nadzieję, że o tym nie zapomnę i dalej będę mogła cieszyć się tym, co dla mnie wiele znaczy, a niektórzy ludzie mogą nie rozumieć. Ojej... Miałam napisać tu krótko o zmianie muzyki, a rozpisałam się o własnych ostatnich uczuciach. Trudno. Myślę, że nie jest to dla was zła muzyka, a jeśli wam przeszkadza zawsze mogę ją zmienić lub wy możecie ją ściszyć. Pozdrawiam was serdecznie i obiecuję, że napiszę niedługo jakąś recenzję.
muzyka rozczula :)
OdpowiedzUsuńTo prawda ;)
UsuńDobrze wiem, co czujesz, chociaż jestem w trochę innej sytuacji. Ja też gram na fortepianie. Uczyłam się w szkole muzycznej przez 6 lat. 2 lata temu ukończyłam I stopień i... nie poszłam do II. Po prostu zmęczyły mnie te ciągłe dojazdy, późne powroty do domu, odrabianie lekcji i uczenie się do 2 w nocy, a najbardziej nie lubiłam egzaminów, które trzeba było zdawać na koniec każdego półrocza (niezbyt dobrze radzę sobie ze stresem). Fakt, byłam bardzo dobrą uczennicą, doskonale radziłam sobie z kształceniem słuchu (mam słuch absolutny), miałam same szóstki, z fortepianem też nie miałam większych problemów. Moje znudzenie i zniechęcenie szkołą muzyczną uwidoczniło się w 5 klasie. Od tego czasu przestałam lubić chodzenie na lekcje kształcenia słuchu, a nawet samego instrumentu, denerwowało mnie to, że nie mam czasu dla przyjaciół, na odpoczynek. Chciałam nawet od razu zrezygnować, ale rodzice mnie namówili, żebym wytrzymała i ukończyła I stopień. Tak zrobiłam, ale na pójście dalej w stronę muzyki się nie zdecydowałam, mimo że bardzo dużo osób mi to radziło. I muszę się przyznać, że teraz tęsknię za szkołą muzyczną i żałuję, że z niej zrezygnowałam. Moi rodzice zatrzymali pianino i nadal mogę na nim grać, chociaż nie robię tego już tak często jak wtedy. W ogóle jest inaczej. Mogłabym wrócić do szkoły muzycznej tak jak Ty po dłuższej przerwie, ale nie wiem, czy starczyłoby mi sił na to, by znów żyć tak jak wtedy...
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie byłam wybitna w muzyku i to przez to miałam dwa lata przerwy. Zawsze brakowało mi czasu dla przyjaciół, na zabawę, aż w końcu zostałam sama. Cóż miałam muzyczną i tam znajomych, lecz po ukończeniu I st. zostałam z niczym. Nie miałam przyjaciół, a ludzie z muzycznej zaczęli się oddalać. Ci którzy byli dla mnie wtedy wszystkim nagle stanęli się jedynie wspomnieniem. Niektórzy nawet do dziś się nie odzywają, albo gorzej nie pamiętają. Jednak przez te dwa lata poznałam ludzi, znalazłam przyjaciół, ale ci co mnie znali i tak zrobili mi opinię kujona, nudziary etc. Był to dla mnie trudny zarazem, ale i przyjemny czas. Z czasem coraz bardziej brakowało mi muzyki, przyjaciół stamtąd, gry. Niby mam pianino, ale to było zbyt bolesne i trudne grać, gdy wszyscy są w domu. Grałam jedynie wtedy, kiedy nikogo nie było, a i wtedy było to 5-10 minut. Teraz pewnie nie chodziłabym do muzycznej gdyby nie moja koleżanka z muzycznej, która akurat chciała spróbować na II st. Przekonała mnie do chodzenia na lekcje, aby sobie coś powtórzyć. Na początku myślałam o mojej starej szkole i fortepianie, ale ostatecznie wylądowałam na rytmice w całkiem innej szkole, która znajduje się w mieście obok. Bałam się egzaminów wstępnych, a dodatkowo okazało się, że nikt więcej nie zgłosił się na rytmikę. Byłam roztrzęsiona i dnia, w którym miałam egzaminy tak bardzo się stresowałam, że przyjechałam jakieś 45 minut przed czasem. Jednak dużo mi to dało, bo się uspokoiłam i mogłam normalnie funkcjonować. Na początku był egzamin z fortepianu. Byłam pierwsza. Najdziwniejsze i jedyne uczucie, które towarzyszyło mi przy tym instrumencie był spokój, dziwny spokój. Już się nie stresowałam. Teraz liczyło się tylko to, aby zagrać i pokazać co potrafię. Próbowałam pokazać siebie taką jaką jestem i co potrafię i udało mi się. Potem było z górki. W dzień, gdy pojechałam zobaczyć wyniki właśnie z tą koleżanką, dzięki której znów spróbowałam, nie mogłam przestać się cieszyć. Dostałam się! I to w dodatku od razu do drugiej klasy. To było niesamowite. Najtrudniejszy był pierwszy dzień w szkole. Nie wiedziałam co i jak, a w dodatku miałam tam jedynie jedną znajomą. Stałam przy ścianie i się trzęsłam. Bałam się strasznie, jednak zobaczyłam znajomą twarz i potem jakoś się ułożyło. Teraz minęło już pół roku, a jak próbuję nadrobić zaległości, jednak to strasznie trudne i nie potrafię się we wszystkim połapać. Ale mam przekonanie, że postąpiłam słusznie. Mam świetnych przyjaciół, a w dodatku łączy nas nie tylko przyjaźń, lecz wspólne pasje, co jeszcze bardziej nas łączy. Muzyka to coś co nigdy nie straci u mnie na wartości, a tym bardziej klasyka, której mogą niektórzy nie lubić, ale co tam. Ja cieszę się, że się od innych odróżniam przynajmniej tym. :)
Usuńzapraszam do mnie. Konkurs z KISS IN THE RAIN na facebooku. Można wygrać bony i biżuterię :) silviageart.blogspot.com/2013/01/konkurs-kiss-in-rain.html
OdpowiedzUsuńMuzyka klasyczna jest piękna i nic tego piękna nie zmieni. Mimo, że słoń na ucho (i na struny głosowe) nadepnął to kocham muzykę klasyczną i operę :)
OdpowiedzUsuńOj chyba nie jest tak źle... :) Operę też kocham. Muszę się kiedyś wybrać ! ;)
UsuńMi się podoba :)
OdpowiedzUsuńTo cieszę się bardzo ;)
UsuńPrzeczytałam Twój post na jednym z for internetowych. Pisałaś o starcie swojej przygody z recenzją, o początkach bloga i w końcu o tym, jak nawiązałaś współpracę z wydawnictwem- Twoja duża wytrwałość naprawdę zrobiła na mnie wrażenie :). Sama prowadzę od niedawna bloga z własnymi rysunkami i szukałam informacji, jak zacząć "kombinować" z wydawaniem. Dzięki za motywację! :))
OdpowiedzUsuńJestem zaskoczona... :) Dla mnie blog to już część mnie, więc trudno jest go zostawić... Czasami jednak muszę zrobić sobie przerwy ze względu na naukę lub tak jak teraz egzaminy w muzyku, ale jakoś daję radę i najważniejsze uwielbiam to co robię ;) Dziękuję za to, że pomogłam choć nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy ^^
Usuń