29 grudnia 2011

Austria - Wiedeń

No to może teraz coś z mojego kalendarza ;) 15 - 17 grudnia > Wiedeń ...

Czechy - restauracja Excalibur
Wszystko zaczęło się od tego, że w szkole ogłoszono wycieczkę szkolną do Wiednia na jarmark świąteczny. Zawsze chciałam jechać za granicę, ale do tej pory byłam jedynie na pieszej wycieczce na Litwę. Powiedziałam o wszystkim rodzicom i zgodzili się na mój wyjazd. Jedynym problemem było to iż nie miałam dowodu osobistego lub paszportu. W najbliższym czasie poszliśmy wyrobić paszport.. Było to 10 listopada. Jakbyśmy zwlekali to nie pojechałabym do Austrii, a tak bardzo chciałam...

W poniedziałek, w tym samym tygodniu co był wyjazd moi rodzice pojechali po odbiór paszportu. Gdy go tylko zobaczyłam nic nie mogło zmącić mojego spokoju i radości. Wreszcie pojadę zagranice!
15 grudnia o północy był wyjazd.. no może przedłużyło się trochę po północy ;P o 5 czy 6 byliśmy w Czechach na postoju.
16 grudnia około siódmej lub ósmej znaleźliśmy się w Wiedniu przed zamkiem królewskim Schönbrun.
Rozpoczynający się dzień w Wiedniu
Glorietta
 Poszliśmy pooglądać ogród zimą, można powiedzieć nawet, że bardzo późną jesienią.. Były bardzo ładne widoki. Myślę, że ten ogród musi się naprawdę pięknie prezentować wiosną i latem... Były także wyścigi na Gloriette. Nie wiem jak się to pisze, więc tak jak słyszałam tak wam to napisałam. Później zeszliśmy w dół i zwiedziliśmy zamek.W zamku nie można było robić zdjęć, dlatego żadnego nie mam. Mam nadzieję, że to dla was żaden kłopot. Pewnie można je znaleźć w internecie. Gdy wszyscy zwiedziliśmy już ten pałac, to udaliśmy się znowu do autokaru. Pojechaliśmy po panią przewodnik, która do południa oprowadzała nas po Wiedniu. Jechaliśmy ulicą, zwaną Ringo. W tym miejscu, gdzie biegnie teraz ta ulica były kiedyś mury miasta. Potem poszliśmy zobaczyć jakiś dziwny budynek z architektury bodajże współczesnej. Na pewno będzie się wyróżniał w fotografiach na dole. Później szliśmy uliczkami miasta. Zobaczyłam, gdzie mieszkała Księżniczka Sisi. Może ktoś widział kiedyś bajkę lub film o niej. Ja w tym roku w wakacje go oglądałam i polecam...
Na jednej ulicy widziałam pewnego pana pomalowanego złotą farbą i tak przebranego, że udawał Mozarta. Z panią przewodnik pożegnaliśmy się przy zegarze w samo południe... Zwiedziliśmy też kościół świętego Szczepana. Ten kościół jako jedyny ma w konstrukcji znaki płodności człowieka, i męskie, i damskie. To taka ciekawostka, którą opowiedziała nam jeszcze nasza przewodniczka. Wszyscy się z tego śmiali... Mieliśmy chwilę czasu wolnego i poszłam z przyjaciółką coś zjeść. Najpierw poszliśmy do Maca, ale było tam strasznie dużo osób, więc udaliśmy się na poszukiwanie knajpki z pysznymi kanapkami. Niestety nie umiałyśmy jej znaleźć i miałyśmy problem z dogadaniem się. W końcu zdecydowałyśmy pójść na Pizze. Jedna czwarta pizzy kosztowała jakieś 3 €, ale była bardzo dobra. Po skończeniu pałaszowania udałyśmy się po jadalne kasztany. Dziewięć sztuk kosztowało 2 €.. Jednak obiecałam rodzinie, że przywiozę im na spróbowanie. Sama byłam ciekawa ich smaku. Smakowały trochę jak orzechy, ale ja osobiście wolałabym zjeść orzech od kasztana ; )
Architektura wiedeńska
Następnie poszłyśmy poszukać jakiś fajnych pamiątek. W sklepiku były takie słodziutkie miśki. Każda z nas wzięła sobie jednego. Ja ciemnobrązowego, moja przyjaciółka złotobrązowego, a koleżanka z klasy białego. Niestety z słonecznego dnia stał się deszczowy. Szybko na zbiórkę, a potem do skarbca królewskiego. Gdy tam weszłam byłam z przyjaciółką, a potem niestety wszystkich straciłam z oczu. Najpierw tym się nie przejmowałam i robiła spokojnie zdjęcia paru eksponatom, ale później się przestraszyłam i szybko udałam się ku wyjściu. Na szczęście przed wyjściem zobaczyłam jeszcze moje panie nauczycielki i dalej już byłam spokojna. Potem pojechaliśmy na jarmark świąteczny przed ratuszem. Tam mogliśmy wybierać słodkości i inne cuda. Ja kupiłam sobie nugat w czekoladzie na patyku, miód ze świeczką dla babci pod choinkę i takie jakieś cukierki z gorzkiej czekolady w posypce. Te cukierki do tej pory jeszcze mam, bo są przepyszne. Później dostaliśmy od pań propozycje, żeby udać się do ratusza na koncert mandolinistów, zobaczyć jak dzieci robią pierniczki lub zostać na jarmarku.
Stoisko na jarmarku z bombkami...
Ja wybrałam koncert. Było fajnie. Ratusz jest bardzo ładny, więc porobiłam kilka zdjęć. Na początku siedzieliśmy bardzo daleko od sceny i do tego odwróceni w inną stronę, ale potem postanowiłam porobić kilka zdjęć, wzięłam ze sobą przyjaciółkę i poszłyśmy. Po drodze spotkałam moją koleżankę z klasy i ona znalazł bardzo fajne miejsca blisko sceny. Niestety nie mogliśmy tam długo zostać, więc udałyśmy się na zbiórkę. Następnym punktem programu było Muzeum Historii Naturalnej. Żeby je całe obejść i obejrzeć każdy eksponat potrzeba by było całego dnia lub jeszcze więcej. Większość przejrzałam i musiałam już niestety opuścić Muzeum, ponieważ już zamykali. Spotkałam tam jakiś Polaków, więc nie czułam się już tak dziwnie ; ) Przed muzeum także znajdował się jarmark, ale tam już nie szłam, bo miałam już wszystko co chciałam. Niespodzianką było pójście na najstarsze diabelskie koło. Było bardzo fajnie, widok na miasto nocą. Jedno kółko trwało około pół godziny. Na koniec mieliśmy ostatnie trzydzieści minut wolnego przed wyjazdem. Poszłam z moimi koleżankami do ekskluzywnej restauracji się czegoś napić. One kupiły dwie gorące czekolady, a ja cappuccino. Było troszkę droższe  od jednego kawałka pizzy : ) Powrót do domu był planowany na dwudziestą pierwszą.
Schönbrun
O trzeciej nad ranem 17 grudnia byliśmy już w domu. Ja zasnęłam około czwartej i niestety mogłam spać jedynie cztery godziny... Ale nadal dobrze wspominam ten wyjazd. Szkoda, że nie trwał dłużej !
Budynek architektury współczesnej



Glorietta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ja się dla Ciebie produkuje, to może i ty byś dla mnie choć komentarz zostawił?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...